Kto jada ostatki, ten piękny i gładki :-)
W szafce uzbierały mi się zapasy, a w portfelu uzbierały mi się pustki (hmm, mole... czy jak to się mówi?)... Pomyślałam więc, by zrobić tydzień, w którym moje obiady będą się składały wyłącznie z "zapasów szafkowych". Dopuszczam jedynie dokupienie jakiegoś warzywa / owocu jeżeli zabraknie mi w lodówce (ale póki co, mam spory zapas m.in. fasolki z którą muszę coś zrobić). Choć tak po prawdzie wolałabym nic nie dokupować i chyba tego będę się jednak trzymała.
Co Wy na taką akcję? Może skusicie się na taki tydzień wraz ze mną i podzielicie się, co ciekawego upichciliście? :-)
Zaczynam od jutra. Pełna zapału! A jakże!
A w międzyczasie czekam aż mirabelki zakwitną. Tak w pełni. Bo część zebrałam już (tych dojrzałych oczywiście) i zrobiłam z nich 3 słoiki konfitur. Całkiem nieźle powiedziałabym... :-)
No i zbliżają się urodziny Małżonka. A ja mam dzień na to by coś mu przygotować / kupić. Pewnie w absolutnie ostatniej chwili wpadnę co to będzie takiego... bo póki co, kompletnie nie wiem (choć kilka pomysłów kołacze mi się w głowie). Hmm...
Komentarze
Prześlij komentarz