To się nazywa śniadanie... Czyli deserowo-czekoladowo-jagodowo ;-)

Sezon na jagody rozpoczęty. Zbierałam ostatnio w lesie (uwielbiam fakt, że mieszkamy blisko). Póki co tylko do zjedzenia "od razu". W tygodniu mam nadzieję nazbierać na przetwory i do zamrożenia.
Dlaczego piszę o jagodach tak właściwie? Korzystałam niedawno z przepisu Margety ("WEGAŃSKIE JEDZONKO") na "Deser Rozweselający" i dodałam odrobinę. Poniżej moja wersja (choć malutko odbiegająca od oryginału). Zjedzona dzisiaj na śniadanie :-)


  • 2 łyżki stołowe kakao
  • łyżeczka cukru wanilinowego
  • łyżeczka mąki ziemniaczanej
  • szklanka mleka z nerkowców
  • 1 bardzo dojrzały banan
  • garsteczka płatków migdałowych / pokruszonych migdałów
  • 2 kostki gorzkiej czekolady
Kakao, cukier, mąkę i mleko zmieszałam, podgrzewałam (aż do zagotowania). Należy pamiętać, by ciągle mieszać (by nasz budyń nie przywarł do garnka).
Zdjęłam z ognia, zostawiłam do ostygnięcia (na balkonie hehe). 
Gdy budyń był zimny dodałam rozgniecionego banana i mieszałam (dokładnie, do uzyskania gładkiej konsystencji). Następnie dodałam migdały i zamieszałam, by się składniki połączyły. Udekorowałam potłuczoną (tak tak, używałam tłuczka ;-) ) czekoladą, świeżymi jagodami i czereśnią (mniaaaam...). Wstawiłam na noc do lodówki (w oryginale wystarczy minimum 15 minut). Rano się delektowałam.
Jeszcze raz MNIAM. Mam nadzieję, że Mąż doczeka do zjedzenia swojej porcji, bo kusi mnie ona z lodówki...

Komentarze

  1. Nie kuś takimi pysznościami, bo mam wszystkie składniki w domu... :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz