Święto Świąt / Pascha Chrystusowa / Zmartwychwstanie Chrystusowe - czyli Prawosławna Wielkanoc.
...moim okiem dokładniej. Niedużo (?), ale mam nadzieję, że da to trochę wglądu na to, co u nas.
Powiem Wam, że to co bardzo lubię, to... okres Postu. Poważnie. Powodów jest kilka. Między innymi taki, że nikt mi się nie dziwi, że nie jem produktów odzwierzęcych, gdyż w czasie postu powinno się ich nie jeść (a przynajmniej u nas jest tak przyjęte). Więc w czasie Postu jestem "jak najbardziej normalna". Druga sprawa, to niespożywanie alkoholu (lub przynajmniej zmniejszenie spożywanej ilości) i w końcu to czas, w którym zastanawiam się nad swoim życiem, staram się ograniczać życie wirtualne (na rzecz realnego, rzecz jasna).
Święto Zmartwychwstania Chrystusowego trwa 40 dni i kończy się w przeddzień Wniebowstąpienia. Szczególnie uroczysty jest tydzień Wielkanocy tzw. swietłaja siedmica. Nabożeństwo wielkanocne rozpoczyna się już w Wielką Sobotę nabożeństwem o północy, odprawianym na środku świątyni przed całunem (płaszczanicą) czyli Grobem Pańskim. Płaszczanica zostaje odniesiona do ołtarza, gdzie pozostaje na ołtarzu aż do zakończenia święta Paschy.
Właściwe nabożeństwo paschalne rozpoczyna się zwykle tuż o północy jutrznią. Kapłan (lub kapłani) w jasnych szatach rozpoczyna śpiew stichery "Zmartwychwstanie Twoje, Chryste Zbawco, aniołowie śpiewają na niebiosach, i nam na ziemi pozwól, czystym sercem Ciebie sławić" (Woskresienije Twoje, Christie Spasie). Początkowo cichy, za trzecim razem śpiew potężnieje, otwierają się królewskie wrota (by pozostać otwartymi przez cały tydzień wielkanocny), a kapłan z krzyżem, kadzielnicą i trójświecznikiem z ikoną Zmartwychwstania wychodzi, poprzedzony chorągwiami, na uroczystą procesję. Przy dźwięku dzwonów procesja obchodzi świątynię ze śpiewem "Zmartwychwstanie Twoje, Chryste Zbawco". Procesja przypomina Święte Niewiasty spieszące wczesnym rankiem do grobu, by namaścić Ciało Chrystusa [...]
Organizator: KasiaJ
Powiem Wam, że to co bardzo lubię, to... okres Postu. Poważnie. Powodów jest kilka. Między innymi taki, że nikt mi się nie dziwi, że nie jem produktów odzwierzęcych, gdyż w czasie postu powinno się ich nie jeść (a przynajmniej u nas jest tak przyjęte). Więc w czasie Postu jestem "jak najbardziej normalna". Druga sprawa, to niespożywanie alkoholu (lub przynajmniej zmniejszenie spożywanej ilości) i w końcu to czas, w którym zastanawiam się nad swoim życiem, staram się ograniczać życie wirtualne (na rzecz realnego, rzecz jasna).
"Święto Zmartwychwstania Chrystusowego ustanowione zostało już w czasach apostolskich. Jednakże w pierwszych wiekach chrześcijaństwa świętowano Paschę nie wszędzie jednocześnie, w niektórych Kościołach w dowolny dzień tygodnia wraz z Żydami, w innych zaś w pierwszą niedzielę po wiosennej pełni księżyca. Na pierwszym Soborze Powszechnym w Nicei w 325 r. postanowiono świętować Wielkanoc: po Passze żydowskiej, w pierwszą niedzielę po wiosennej pełni księżyca, lecz nie wcześniej od wiosennego zrównania dnia z nocą. Od tej zasady odstąpił Kościół rzymskokatolicki, który świętuje Wielkanoc nawet przed Paschą żydowską.
Święto Zmartwychwstania Chrystusowego trwa 40 dni i kończy się w przeddzień Wniebowstąpienia. Szczególnie uroczysty jest tydzień Wielkanocy tzw. swietłaja siedmica. Nabożeństwo wielkanocne rozpoczyna się już w Wielką Sobotę nabożeństwem o północy, odprawianym na środku świątyni przed całunem (płaszczanicą) czyli Grobem Pańskim. Płaszczanica zostaje odniesiona do ołtarza, gdzie pozostaje na ołtarzu aż do zakończenia święta Paschy.
Właściwe nabożeństwo paschalne rozpoczyna się zwykle tuż o północy jutrznią. Kapłan (lub kapłani) w jasnych szatach rozpoczyna śpiew stichery "Zmartwychwstanie Twoje, Chryste Zbawco, aniołowie śpiewają na niebiosach, i nam na ziemi pozwól, czystym sercem Ciebie sławić" (Woskresienije Twoje, Christie Spasie). Początkowo cichy, za trzecim razem śpiew potężnieje, otwierają się królewskie wrota (by pozostać otwartymi przez cały tydzień wielkanocny), a kapłan z krzyżem, kadzielnicą i trójświecznikiem z ikoną Zmartwychwstania wychodzi, poprzedzony chorągwiami, na uroczystą procesję. Przy dźwięku dzwonów procesja obchodzi świątynię ze śpiewem "Zmartwychwstanie Twoje, Chryste Zbawco". Procesja przypomina Święte Niewiasty spieszące wczesnym rankiem do grobu, by namaścić Ciało Chrystusa [...]
Święto Zmartwychwstania Chrystusowego obchodzone jest niezwykle uroczyście. Wierni pozdrawiają się słowami "Chrystus zmartwychwstał" (Christos woskriesie) i obdarowują kolorowymi jajkami symbolizującymi odradzające się życie. W cerkwiach nabożeństwa odbywają się przy intensywnym oświetleniu, kapłani ubierają się w białe, lśniące szaty. Radosny nastrój wielkanocny udziela się wszystkim i pozostawia trwały ślad w sercach." (źródło: www.cerkiew.pl)
Jeżeli chodzi o jedzenie, to standardowo wiadomo, "Święconka". W innych domach oczywiście z mięsem, u nas bez. Zamiast tego, mieliśmy pasztet z grochu, chrzan, sól, liście sałaty, chleb, ciasto. Jedyna nie-wegańska rzecz, to jajka z chowu od kurek wolnobiegających (od Teścia). Małżonek mój zdecydowanie dał się "namówić" na brak mięsa, ale bez jaj w Święconce było mu dziwnie (ALE dodał później, że tak w sumie, to w przyszłym roku może ich nie być w koszyczku - więc jest postęp).
Z innych potraw, to sałatka jarzynowa z majonezem, a u nas była wersja oczywiście wegańska (z majonezem z pestek słonecznika).
Do tego zupa: żurek (w mojej wersji: wegańska, w wersji Małżonka: wegetariańska, a w wersji Rodziców: absolutnie NIE-wege).
"Standardowo", to ogólnie na stole jest pełno mięs (u nas brak, w domu rodzinnym Małżonka - pełno...). Ja zostałam przy warzywach gotowanych na parze i przy sałatkach. Ale jest też dużo warzyw (zazwyczaj w wersji ze śmietaną, ale i nie tylko).
W tym roku obiad nie był u mnie, więc nie mogłam się popisać stricte wegańskim menu. Za to na śniadanie, jak już pisałam, mogłam spokojnie robić (czy raczej wystawiać na stół) co chciałam :-)
Jak widzicie, tak naprawdę, tradycyjnych potraw zbyt dużo nie ma (lub po prostu u mnie takich nie ma). Jest jednak jedno bardzo proste danie, o którym zdecydowanie muszę napisać. A danie to jest... postne. Nauczyłam się go od Małżonka wiele lat temu.
* * * * * POSTNE ZIEMNIACZKI * * * * *
Ziemniaki gotujemy w mundurkach. Po kilkunastu minutach (jak już się ugotują) odcedzamy. Pozwalamy leciutko ostygnąć. Następnie obieramy je i kroimy w małe kawałeczki (plasterki, półplasterki lub kostkę) na talerzyk. Cebulkę siekamy jak najdrobniej. Posypujemy ziemniaki. Polewamy olejem lnianym. Doprawiamy solą i pieprzem.
Proste, baaardzo proste. A ja UWIELBIAM to danie (i nie tylko w czasie Postu ;-) ).
(niestety zdjęcia na razie brak, ale postaram się to nadrobić jak najszybciej)
Jeżeli chodzi o jedzenie, to standardowo wiadomo, "Święconka". W innych domach oczywiście z mięsem, u nas bez. Zamiast tego, mieliśmy pasztet z grochu, chrzan, sól, liście sałaty, chleb, ciasto. Jedyna nie-wegańska rzecz, to jajka z chowu od kurek wolnobiegających (od Teścia). Małżonek mój zdecydowanie dał się "namówić" na brak mięsa, ale bez jaj w Święconce było mu dziwnie (ALE dodał później, że tak w sumie, to w przyszłym roku może ich nie być w koszyczku - więc jest postęp).
Z innych potraw, to sałatka jarzynowa z majonezem, a u nas była wersja oczywiście wegańska (z majonezem z pestek słonecznika).
Do tego zupa: żurek (w mojej wersji: wegańska, w wersji Małżonka: wegetariańska, a w wersji Rodziców: absolutnie NIE-wege).
"Standardowo", to ogólnie na stole jest pełno mięs (u nas brak, w domu rodzinnym Małżonka - pełno...). Ja zostałam przy warzywach gotowanych na parze i przy sałatkach. Ale jest też dużo warzyw (zazwyczaj w wersji ze śmietaną, ale i nie tylko).
W tym roku obiad nie był u mnie, więc nie mogłam się popisać stricte wegańskim menu. Za to na śniadanie, jak już pisałam, mogłam spokojnie robić (czy raczej wystawiać na stół) co chciałam :-)
Jak widzicie, tak naprawdę, tradycyjnych potraw zbyt dużo nie ma (lub po prostu u mnie takich nie ma). Jest jednak jedno bardzo proste danie, o którym zdecydowanie muszę napisać. A danie to jest... postne. Nauczyłam się go od Małżonka wiele lat temu.
* * * * * POSTNE ZIEMNIACZKI * * * * *
- ziemniaki (nie obierać) - kilka sztuk
- cebula
- olej lniany
- sól, pieprz
Ziemniaki gotujemy w mundurkach. Po kilkunastu minutach (jak już się ugotują) odcedzamy. Pozwalamy leciutko ostygnąć. Następnie obieramy je i kroimy w małe kawałeczki (plasterki, półplasterki lub kostkę) na talerzyk. Cebulkę siekamy jak najdrobniej. Posypujemy ziemniaki. Polewamy olejem lnianym. Doprawiamy solą i pieprzem.
Proste, baaardzo proste. A ja UWIELBIAM to danie (i nie tylko w czasie Postu ;-) ).
(niestety zdjęcia na razie brak, ale postaram się to nadrobić jak najszybciej)

Świetny post , bardzo dużo się dowiedziałam , a ziemniaki kiedyś pewnie zrobię , bo prosty , fajny przepis
OdpowiedzUsuńJak ładnie u Ciebie :D Za granicą jednak inaczej się nakrywa stół, i mi brak takiego Polskiego.. Może kiedyś uda mi się wszystko bardziej "spolszczyć" :) Cieszę się że Ci się jeszcze udało dołączyć ten wpis do akcji mimo codziennego stresu :) No to za parę dnie będę pisać podsumowanie.
OdpowiedzUsuńIt's actually very complex in this active life to
OdpowiedzUsuńlisten news on Television, therefore I simply use the web for that reason, and get the latest news.
Have a look at my web blog; superfood powder